Nie mogę cię zawołać. Proszę, nie uciekaj ode mnie.
Miało być tak pięknie.
Autorka, której książki stają się bestsellerami...
Dobre oceny...
Zachwyty w recenzjach...
Nominacja na Książkę Roku Lubimyczytać.pl 2016…
Bree Prescott chce uciec. Chce po prostu oderwać się od rzeczywistości, choć na chwilę zostawić przeszłość za sobą. To dlatego postanawia na jakiś czas osiedlić się w pewnym spokojnym miasteczku. Ale na swojej drodze spotyka Jego.
Archer Hale. Outsider. Zdystansowany. Milczący. Uciekający przed ludźmi. Dziewczyna szybko staje się nim zafascynowana.
Sam pomysł na fabułę nie był wcale zły. Może nie odkrywczy, ale miał w sobie potencjał na coś więcej. Samotnik obarczony „niewypowiedzianym” cierpieniem i ona, która mogła mu pomóc wyjść z bezpiecznej skorupy, którą stworzył do ochrony przed ludźmi. Oboje pragnący uporać się z bolesną przeszłością. Co poszło w takim razie nie tak?
Przyniosłeś ciszę, najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałam, bo cisza była tam, gdzie byłeś ty.
Nie spodobało mi się to, jak została poprowadzona ta historia. Pełno w niej nic niewnoszących powtórzeń, które doprowadzały mnie do przewracania oczami. Przy lekturze zdarzało mi się nie raz ziewać i mruczeć pod nosem „ale to już było”. Nudziłam się, kiedy autorka raczyła nas kolejnym z rzędu opisem stroju dnia Bree, która znów wybierała się nad wodę. O wiele lepiej byłoby też, gdyby autorka ilość scen erotycznych przekuła na ich jakość… Nie przywiązałam się do głównych bohaterów. Ktoś polecił mi tę książkę mówiąc, żebym koniecznie zaopatrzyła się w chusteczki. Tymczasem nie przydały mi się ani razu. Nie czułam emocji postaci, ani też do postaci. Zupełnie nie tęskniłam do nich w przerwie między czytaniem. Mało rozbudowani zostali bohaterowie drugoplanowi. Wydaje mi się, że sąsiadka Bree pojawiała się tylko wtedy, kiedy trzeba było zapchać dziurę w tekście przed następną sceną łóżkową. Ponadto, bardziej zainteresowała mnie sama przeszłość Archera, jego rodziców oraz przeszłość Bree, niż akcja rozgrywająca „tu i teraz”.
Od kiedy go poznałam, uświadomiłam sobie,
jak wielu fantastycznych rzeczy na co dzień nie dostrzegamy -
a wystarczyłoby na chwilę zamilknąć, zamiast wciąż napawać się brzmieniem własnego głosu.
Zdecydowanie uważam, że Mia Sheridan nie wykorzystała potencjału, jaki drzemał w tej historii. Miała duże możliwości, a potraktowała tę powieść tak schematycznie, tak miałko, że mnie to wręcz zabolało. Liczyłam na coś głębszego, poruszającego – nic takiego nie dostałam. Bez słów to dla mnie płaskie czytadło, a sama autorka zraziła mnie do siebie i nie wiem, czy jest w stanie to naprawić.
Czytaliście lub macie zamiar przeczytać tę książkę? 😉
 |
źródło okładki: wydawnictwo Otwarte |
Ojej, szkoda że ci się nie spodobała :/ Mnie z kolei ta książka zachwyciła i polubiłam się dzięki niej z autorką. Ale w sumie ile ludzi, tyle opinii :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
No niestety :(
UsuńA mi właśnie ta książka się podobała. :) Byłam nią zachwycona, w przeciwieństwie do pozostałych książek autorki. "Bez winy", "Bez szans" - w ogóle mi nie przypadły do gustu.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się sam pomysł, ale to jak autorka poprowadziła bohaterów przez tę historię już niestety kuleje.
UsuńW końcu, w końcu znajduję osobę, która dzieli moje zdanie przy tej książce, bo póki co to byłam sama w morzu zachwytu nad tą pozycją. XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hej hej :D
UsuńNaprawdę aż tak źle? Mi się naprawdę podobała, to była moja pierwsza książka Mii, czytałam też inne i jestem fanką. Szkoda, że ci się nie podobała, ale w sumie bardzo dobrze, że każdy ma inne opinie. :d
OdpowiedzUsuńJakby się wszystkim wszystko podobało to było... źle :D
UsuńMnie jakoś ta książka nie kusi. Szczególnie po Twojej opinii, bo sama mam tak przy wielu zachwalanych pozycjach, że okazuje się, że nie wiem za co ludzie je kochają, bo ja nie mogę ich czytać.
OdpowiedzUsuńA już podwójne rozczarowanie przychodzi, gdy ktoś zachwala i bezpośrednio nam poleca tę książkę, jakoby właśnie miała nam konkretnie się spodobać, a my męczymy ją i zastanawiamy się, gdzie popełniliśmy błąd, że po nią sięgnęliśmy :D
Tak czy inaczej, najważniejsze, że się skończyła, a Ty dzięki temu mogłaś przedstawić swoją opinię o niej i przestrzec tych, którzy z tego typu pozycjami mają podobne problemy :D
Pozdrawiam serdecznie!
Cass z Cozy Universe
Oj tak, nie znoszę rozczarowania, gdy ktoś poleca mi książkę, bo NA PEWNO mi się spodoba, no bo jakże by mogło być inaczej, a ja po prostu nie mogę jej przebrnąć ;/
UsuńPozdrawiam <3
Tak to zwykle jest z bestsellerami xD Ja wciąż uczę się podchodzić z dystansem do tych przekrzyczanych ksiażek, ale wciąż zdarza mi się naciąć, jak np. ostatnio na "Buntowniczkę z pustyni". Historia porwała wszystkich. Oprócz mnie.
OdpowiedzUsuńOsobiście nigdy nie przeczytam książek Coleen Hoover, bo śmierdzi mi schematami na kilometr, a i romansidła klepane na jedno kopyto jakoś nie szczególnie mnie jarają :/
Właśnie jeszcze nie sięgnęłam po Buntowniczkę przez ten cały szum, jaki wokół niej się pojawił. Szkoda, że Ci się nie podobała :( Ja nie mam jakichś wielkich oczekiwań co do tej historii, ale z czystej ciekawości na pewno kiedyś po nią sięgnę. Jednak raczej jak już wyjdzie cała seria i trochę może o niej ucichnie... ;) Co do Hoover - ja ją nawet lubię. Ale tylko wybrane książki. Schematy są, ale jakiś ma taki, nie wiem... lepszy styl pisania? Nie przeszkadzają mi one tak bardzo jak np. tutaj czy przy Powietrze, którym oddycha B. C. Cherry (brrrr!). Ale zagorzałą fanką bym się nie nazwała ;)
UsuńCzytałam te książkę jeszcze przed wydaniem w Polsce. Uwiodla mnie ta historia, zachwyciła i wzbudziła emocjie. Nie wiem, może dziś, po innych książkach tego gatunku, podzieliłabym Twoje zadanie, jednak miałam to szczęście, czytać książkę zanim zalała nas dała podobnych.
OdpowiedzUsuńWażne, że ty byłaś zadowolona z lektury ;)
UsuńRok temu przeczytałam tę książkę i odniosłam bardzo podobne wrażenia... Aż zaczęłam się zastanawiać co jest ze mną nie tak, skoro wszyscy się tą opowieścią zachwycają, wyrasta ona do miana bestsellera, a mi kompletnie się nie podobała. Po tej lekturze już raczej nie sięgnę po opowieści spod skrzydeł Sheridan, ponieważ obawiam się, że stracę czas, a książka znów okaże się nie niewartą powieścią :(
OdpowiedzUsuńZostaję na dłużej, ale też zapraszam do mnie :*
oliviaczyta.blogspot.com
Pisałam recenzję tej książki ponad rok temu i... OJEJ! JEst bardzo, bardzo, bardzo podobna do tego, co napisałaś :D Nie lubię "Bez słów" i za cholerę nie rozumiem dobrych opinii, które tak gęsto zbiera. Powiem Ci, że - mimo obaw - sięgnęłam po inną książkę Sheridan, "Bez winy". Nie była co prawda świetna, ale za to duuuuuuużo lepsza niż historia Archera.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Hmm, może to oznacza, że Sheridan nie powinna być od razu skreślona ;) Cieszę się, że inna książka Ci się podobała ;)
UsuńW tym morzu zachwytów na różnych blogach na temat tej książki, fajnie przeczytać recenzję, która ma twarde argumenty za tym aby jej nie tykać :) Ogólnie jak widzę recenzje, która jest bezkrytyczna i są same zachwyty, to biorę ją z wielkim dystansem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mowmikate
;)
Usuń